środa, 27 marca 2013

{001} Królestwo Łabędzi - Zoe Mariott


Tytuł: Królestwo Łabędzi
Tytuł oryginału: The Swan Kingdom
Autor: Zoe Marriott
Seria: - 
Ilość stron: 257
Wydawnictwo: Literacki Egmont
Ocena: 5/10

Aleksandra, księżniczka Midlandu, wiedzie spokojne życie na królewskim dworze, u boku ojca i dwunastu braci, których szczerze kocha. Ich życie to niemal sielanka, aż do czasu, gdy królowa ginie w tajemniczych okolicznościach. Niedługo potem król znowu się żeni, tym razem z młodą, piękną i tajemniczą kobietą o imieniu Zella - Aleksandra jednak nie darzy macochy ciepłymi uczuciami, i jest pewna, że to właśnie ona stoi za śmiercią lady Branwen. Po nieudanej próbie przeszukania jej komnaty bracia dziewczyny znikają w tajemniczych okolicznościach, a Aleksandra zostaje wysłana do dalekiej krainy Farland. Tam właśnie poznaje przystojnego księcia Gabriela, lecz wkrótce po tym znów udaje się w świat, by zdjąć z braci klątwę i uratować ojczyste królestwo spod władzy Zelli. 

Kiedy w zapowiedziach pojawiło się Królestwo Łabędzi Zoe Mariott, nie posiadałam się z ekscytacji. Nie licząc pięknej i czarującej okładki, już wcześniej miałam okazję przeczytać inną książkę tej samej autorki, a mianowicie Cienie na Księżycu. Niewiele pisarek decyduje się na użycie mniej znanych baśni, tak więc po tej lekturze spodziewałam się naprawdę wiele, zwłaszcza, gdy już dostałam ją w swoje ręce. 



Nie wiem czemu, ale Aleksandry nie darzyłam żadnymi określonymi uczuciami podczas czytania książki. Po przeczytaniu pierwszego rozdziału, w którym Aleksandra opisuje siebie jako brzydkie kaczątko wśród łabędzi, myślałam że będzie kolejną Bellą, tak jednak się nie stało. Umiała o siebie zadbać, nie była tchórzliwa, a w dodatku zdeterminowana by uwolnić braci spod klątwy Zelli. Żałuję jednak, że autorka nie skupiła się na uwydatnieniu innych, ciekawszych cech charakteru - nawet pomimo swojej godnej pozazdroszczenia determinacji, zaraz po odłożeniu książki na półkę zupełnie wyleciała mi z głowy. 

Akcja jest dosyć wartka, w ciągu tych dwustu kilkudziesięciu stron dużo się dzieje i nie można narzekać na monotonię. Ogólnie się nie nudziłam, a to duży plus. Bardzo spodobał mi się język którym autorka się posługuje. Jest lekki, prosty i nieskomplikowany, aczkolwiek dosyć obrazowy, pozwala szybko czytać i wciągnąć się w tę historię. Najbardziej spodobały mi się opisy przyrody występującej w Midlandzie i Farlandzie - szkoda tylko, że autorka uznała, że trzy lub więcej krain to dla niej za dużo do wymyślenia, choćby z nazwy. 

Jak można wywnioskować z okładki i opisu, powieść jest wzorowana na baśni Andersena, pt. "Dzikie Łabędzie". Autorka sporo pozmieniała w fabule, tak więc z tej historii i pozostał jedynie nikły zarys. Można więc powiedzieć że "Królestwo" jest luźno oparte na "Dzikich Łabędziach".

Jako że jest to debiut, powieści nie brakuje wad. Przede wszystkim wątek miłosny był mało realistyczny, i trochę infantylny  skoro rozwinął się tak szybko. Pomiędzy Aleksandrą i Gabrielem nie czuć było nic wyjątkowego, żadnej chemii. Zakończenie - jak to w baśniach - jest oczywiście szczęśliwe. Księżniczka wychodzi za przystojnego księcia, a jej bracia wracają do swego zamku. To akurat pozostawia wiele do życzenia - tak cukierkowe, że aż mało prawdopodobne. Miejscami wydarzenia były dość dziwne, a samej baśni, jak sami widzicie, jest tu tyle co nic. 



Mimo kilku (sporych) niedociągnięć "Królestwo Łabędzi" czytało się dosyć przyjemnie. Jest to lekka, magiczna opowieść o braterskiej miłości, poświęceniu i magii. Czyta się błyskawicznie, dzięki miłemu dla oka stylowi autorki oraz małej objętości. Spodoba się zarówno nastolatkom, jak i starszym i młodszym czytelnikom. Niestety nie mogę określić jej mianem rewelacyjnej, ani nawet dobrej - powieść pani Mariott jest najwyżej fajna. Bawi, wciąga, ale nie jest to żaden majstersztyk. 

Ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz