środa, 12 czerwca 2013

{004} Przędza - Gennifer Albin

Tytuł: Przędza
Tytuł oryginalny: Crewel
Autor: Gennifer Albin
Seria: Przędza #1
Liczba stron: 
Wydawnictwo Literackie
Ocena: 6/10

Arras to dziwne miejsce, utkane z setek mieniących się nitek. Nad dobrobytem mieszkańców krainy czuwa Gildia, oraz nadzorowane przez nią elitarne grono Kądzielniczek. Te piękne i utalentowane kobiety obdarzone zdolnościami tkania. Członkinie zakonu usuwają ze splotów słabe ogniwa, a także zapewniają mieszkańcom pożywienie, pogodę oraz rozrywkę. Każda nastolatka marzy o dostaniu się w szeregi Kądzielniczek, jednakże nie każda osoba posiada ten wyjątkowy dar. Rodzice szesnastoletniej Adelice Lewys od czasów jej dzieciństwa dbają, by ukryć zdolności córki. Lata przygotowań idą na marne, gdy na egzaminie, okazuje się, że dziewczyna nie tylko widzi pojedyńcze włókna Arrasu, ale również potrafi tkać bez krosna. Tej samej nocy Adelice zostaje siłą zabrana ze swojego domu rodzinnego, i trafia do Zakonu. 
Na początku byłam dość sceptycznie nastawiona do powieści Gennifer Albin, gdy wszyscy wokół zachwalali rzekomą wspaniałość "Przędzy". Dodatkowo wkurzyła mnie reklama na okładce, porównująca "Przędzę" do Igrzysk Śmierci". Jedyne, co te dwie powieści mają wspólnego, to dystopijne tło i wcielenie głównej bohaterki w odwieczne tradycje nowego państwa. Nie ma chyba nic gorszego niż chwyt marketingowy tego typu, porównujący świeżo wydane czytadło do innej, słynnej serii. W końcu jednak jakimś trafem powieść trafiła w moje ręce, i nie miałam wyjścia innego, niż wreszcie dowiedzieć o co z tym wszystkim chodzi. 

„Jak zamknąć oczy, gdy już raz się je otworzyło?

Powiem bez bicia, że gdyby nie oprawa graficzna, nawet nie wzięłabym pod uwagę zapoznania się z tą serią. Na zdjęciu tego nie widać, jednakże w realu okładka mieni się wszystkimi kolorami tęczy, a tytuł "Przędza" jest na niej wytłoczony. W porównaniu z grafikami niektórych wydawnictw, wyżej wspomniana okładka jest zwyczajnym majstersztykiem. 

Muszę przyznać autorce, że sam pomysł na książkę jest dość oryginalny. W końcu nie w każdej powieści YA natykamy się na dystopię, opowiadającą o świecie utkanym z tryliardów maleńkich nitek. Niestety, muszę również orzec, że "Przędza" to jedna z wielu serii, gdzie był potencjał, jednak autor nie potrafił w pełni go wykorzystać. Jak w większości młodzieżówek, niektóre elementy pozostają, tak jak nastoletnia bohaterka (najczęstszy wiek to 16 lat) obdarzona wyjątkowymi zdolnościami, a dodatkowo uwikłana w trójkąt miłosny.

Co do Adelice Lewys, narratorki "Przędzy", nie miałam ani pozytywnych, ani negatywnych odczuć, i całą jej postać odebrałam raczej neutralnie. Na samym początku dziewczyna jest opisana jako niczym nie wyróżniająca się szara myszka, mieszkająca wraz z rodzicami i młodszą siostrą w uboższej części Arrasu, Romenie. Dopiero po wstąpieniu do Zakonu, autorka daje nam do zrozumienia jak "piękna" jest Adelice, do tego stopnia, że jeden z najważniejszych państwowych dygnitarzy, Cormac Patton, chce się z nią ożenić. Nie licząc kwestii wyglądu, panna Lewys nie wkurzała mnie zanadto. Jak na osobę, której rodziców aresztowano, a siostrę przepleciono do innego dystryktu, przy okazji kasując jej pamięć, Adelice była niezwykle odważną osobą i umiała sobie poradzić w trudnych sytuacjach. 



„Niektórzy twierdzą nawet,że dar trafia się wyłącznie ludziom o czystych sercach.Ja tam wiem swoje,To żaden dar tylko klątwa.”

Postaci drugoplanowych jest tu bardzo mało, a takich, z wyraźnie naszkicowaną osobowością jeszcze mniej. Podobnie jak było z Adelice, żadnego bohatera ani nie polubiłam, ani nie znienawidziłam - byli mi zwyczajnie obojętni, a zwłaszcza panowie Josten i Erik. 

Niestety, pani Albin nie mogła nie dodać tutaj trójkąta miłosnego. Adelice kręci sobie w wolnych chwilach na boku z dwójką chłopaków; Jostenem, krnąbrnym służącym, oraz jego bratem, Erikiem, który jest ochroniarzem jednej z najważniejszych członkiń Zakonu. Czy muszę dodatkowo wspominać, że są oni mega przystojnymi braćmi, i obaj są całkiem zawojowani przed pannę Lewys? Jeśli o mnie chodzi, cały ten trójkącik zdawał się być strasznie przerysowany, i nie można mówić o jakiejkolwiek chemii między bohaterami. Okej, Adelice i Josten najpierw się kłócili (jak większość par w YA), a potem nagle zaczynają się sobie zwierzać jak rasowi najlepsi przyjaciele. Tylko nie wiem, po co Erik się tu przypałętał. Na szczęście nasza bohaterka nie upadła tak nisko, by całować się aż z DWOMA facetami w jednej książce, jednak chłopak nie przestaje gruchać do niej i powtarzać jej, jaka jest cudowna.


Ogólny zarys fabuły przypadł mi do gustu. Gennifer Albin nie serwuje nam długich, nudnawych opisów, i zamiast tego, co rusz jest nam dane wraz z Adelice poznawać kolejne sekrety Zakonu Kądzielniczek i świata Arrasu. Napięcie jest tu niemal wszechobecne, a akcja jest dość wartka, nie pozwalając czytelnikowi zasnąć przy lekturze. Język autorki może nie należy do najwybitniejszych, jednakże w "Przędzy" nie brak barwnych metafor i umiejętnie nakreślonych wątków. Akcja książki kończy się w przełomowym momencie, zostawiając czytelnika w nagłej niewiadomej, bez wskazówek, jak dalej mogłyby się potoczyć losy Adelice i jej chłopców. 



„Dzikie zwierzęta są dużo szczęśliwsze,kiedy nie zdają sobie sprawy,że mieszkają w klatce.”

Streszczając wszystkie powyższe punkty, "Przędza" to pozycja dość oryginalna, aczkolwiek bez rewelacji, jeśli chodzi o akcję i bohaterów, Sądzę, że przypadnie do gustu fanom niewymagających, paranormalnych romansów i wielbicielom trójkątów miłosnych z przystojnymi facetami w roli głównej. Mam nadzieję, że wydawnictwo nie zrezygnuje z wydania kolejnych tomów, gdyż chętnie dowiedziałabym się o przyszłych losach Arrasu i Adelice. 


Ocena: 6/10


Trylogia Przędza:
0.5. Department of Alterations
1. Przędza
2. Altered
3. Unraveled

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz