środa, 2 kwietnia 2014

{060} Cruel Beauty - Rosamund Hodge


Tytuł: Cruel Beauty
Autor: Rosamund Hodge 
Seria: Cruel Beauty Universe 
Liczba stron: 342
Wydawnictwo Balzer + Bray (HarperCollins)
Ocena: 9/10

Mityczna kraina, Arcadia, od dziewięciuset lat jest rządzona twardą ręką przez demonicznego księcia, Ignifexa. To właśnie jego ma poślubić Nyx Triskalion, za co winę ponosi jej ojciec, który wiele lat temu zawarł z księciem bezmyślną umowę. 

Pozostawiona bez jakiegokolwiek wyboru, Nyx z całego serca gardzi swoją rodziną, a w szczególności obojętnym ojcem i siostrą bliźniaczka, która została wybrana by przeżyć. W dniu siedemnastych urodzin dziewczyna jest zmuszona porzucić wszystko, co dotąd znała, by zamieszkać w mrocznym zamku potężnego i nieśmiertelnego Ignifexa. Jej plan? Uwieść go, zabić, a następnie wyzwolić swój lud i krainę od dziewięćsetletniej klątwy. Ale lord demonów nie jest tym, za co go miała. Zadziwiająco przystojny i czarujący, podobnie jak jego zaczarowany pałac. Po przybyciu na miejsce, zadanie okaże się jeszcze trudniejsze do wypełnienia. Zwłaszcza, gdy w grę chodzi zaginiony przez ponad 900 lat książę Arcadii. 

Zacznijmy od podstawowego pytania - z czym kojarzy się nam Piękna i Bestia? Założę się, że na myśl o powieści fantasy opartej na tej baśni spodziewamy się czegoś w tym stylu:





A czym tak naprawdę okazuje się ta książka? Okej, może lekko przesadzam, ale tak to mnie więcej wygląda. Historia Nyx w żadnym razie nie jest podobna do Disney'owskiej idylli. 



"Cruel Beauty" to jedna z wielu interpretacji mitu o Hadesie i Persefonie, tym razem ze sporą dawką Pięknej i Bestii na tle dość mrocznej scenerii. Jedną z najbardziej hipnotyzujących rzeczy jest tutaj oszałamiająca okładka. Poza tym, nie jest to typowa powieść YA, mamy bowiem do czynienia z wykreowanym przez autorkę mitycznym światem, zainspirowanym baśniami i grecką mitologią. Nie mogę mieć tutaj żadnych zastrzeżeń - same fragmenty opowiadające o historii Arcadii i Graeci-Romany (alternatywa starożytnej Grecji i Rzymu) chłonęłam z zadziwiającym zainteresowaniem, by na końcu zostać z przeogromnym uczuciem niedosytu. 


Nyx to dość niekonwencjonalna główna bohaterka. Nie jest nieporadną lalunią potrzebującą ratunku o spokojnym usposobieniu - panna Tiskelion to osoba o skomplikowanym charakterze a przede wszystkim jest odważna, silna i uparta, pełna determinacji i goryczy wobec własnej rodziny. Przyznam, że często zachowywała się dość wrednie, a jej myśli nierzadko były dość... chaotyczne, Rosamund Hodge udało się wykreować nieszablonową postać. Ignifexa, aroganckiego i zabójczo przystojnego księcia demonów od razu znienawidziłam. Bez wątpienia to on jest tutaj "tym złym", choć nie jest typowym Sauronem lub Voldemortem. Na początku strasznie go nienawidziłam, jednakże później jego postać okazała się o wiele bardziej głębsza niż na początku - ale nawet mimo tego jakoś nie mogłam się co do niego przemóc. 

Shade, jego więzień i stwór-cień, był dość tajemniczą postacią - jakby wzorując się na baśni o Pięknej i Bestii, za dnia był zwykłym cieniem, jednak w nocy przybierał "ludzką" postać. Za każdym razem, gdy na horyzoncie pojawiała się scena z tą dwójką na horyzoncie, miałam ochotę głośno piszczeć, wyrywać sobie włosy z głowy lub zarumienić się jak pomidor.  Choć jak najbardziej jestem za tym pairingiem, wolałabym, by Nyx bardziej skupiała się na swojej misji, a mniej na dywagacjach na temat pocałunków. W końcu jest tutaj z konkretnego powodu, prawda? 


Reszta postaci pobocznych jest dość dobrze nakreślona i posiada jakąś osobowość oraz realizm. Cóż, czasem miałam ochotę rzucić czymś w Nyx (szkoda, że jednak jest postacią fikcyjną) kiedy zachowywała się jak zdzira wobec Astrai, swojej siostry. Ojca dziewczyn nie polubiłam - jaki rodzic nie cierpiałby, gdyby musiał oddać jedną z córek komuś takiemu jak Ignifex? Jak dla mnie był z niego kawał drania, który myślał jedynie o swoim planie i bez końca rozpamiętywał śmierć żony. 


Poza tym, na miłość boską, zabiłabym, by umieć pisać tak doskonale jak autorka tej powieści! Jej styl pisania jest dość lekki, a jednocześnie mroczny, baśniowy i liryczny, pozwalający czytelnikowi od razu wciągnąć się w tę historię - a potem nie sposób się od niej oderwać. Zakończenie naprawdę mnie zaskoczyło, i jeśli można je określić jednym słowem, na pewno nie byłoby to "przewidywalne", nigdy w życiu!


Rosamund Hodge udało się stworzyć niebanalną powieść, tak czarującą i mroczną, że trudno się w niej nie zakochać. Aż żal uwierzyć, że jest to historia w jednym tomie, mam jednak nadzieję, że autorka nie zaprzestanie na jednej baśni. Przede wszystkim mogę polecić "Cruel Beauty" fanom greckiej mitologii i baśniom w nowej, całkiem odmienionej oprawie. 



Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz