środa, 4 czerwca 2014

{071} Niezbędnik obserwatorów gwiazd - Matthew Quick

Niezbędnik obserwatorów gwiazd - Matthew QuickTytuł: Niezbędnik obserwatorów gwiazd
Tytuł oryginalny: Boy21
Autor: Matthew Quick
Seria: -
Liczba stron: 315
Wydawnictwo Otwarte
Ocena: 8/10

„Pewnego dnia nadarzy się twoja szansa. Pomyśl o Harrym Potterze. Jego życie jest koszmarne, ale pewnego dnia dostaje list, wsiada do pociągu i wszystko się u niego odmienia. Staje się lepsze. Magiczne. - To tylko fikcja. - Tak jak my. My też jesteśmy fikcją.”

Życie osiemnastoletniego Finleya McNanusa nie należy do godnych pozazdroszczenia. Matka chłopaka nie żyje od wielu lat, ojciec pracuje za marne grosze jako stróż na nocnej zmianie, a jego dziadek nie ma obu nóg i wymaga stałej opieki. Dodatkowo, cała rodzina McNanusów zamieszkuje urocze Bellmont - w rzeczywistości jest to melina, gdzie szkolne mury pokrywa grafitti, a po ulicach walają się śmieci. Finley marzy, by raz na zawsze opuścić to miejsce. Na razie jednak ma przed sobą jeszcze trzecią, ostatnią klasę liceum, którą ma szansę przetrwać tylko dzięki Erin, swojej dziewczynie, a także koszykówce. Finley od śmierci matki gra w kosza, by oderwać się od ponurej rzeczywistości, a obecnie jest rozgrywającym w drużynie Bellmont High, ale nie ma szans na stypendium, ani na naukę na renomowanej uczelni. 

Pewnego dnia w życie Finleya wkracza Numer 21 (stąd oryginalny tytuł "Boy21"), a dokładniej mówiąc Russell Allen, jeden z najzdolniejszych młodych koszykarzy w kraju. Po zabójstwie obojga rodziców, Russ rzuca piłkę i przeprowadza się do swoich dziadków w Bellmont na swój ostatni rok nauki w liceum. Tymczasem Trener Finleya prosi chłopaka, by pomógł Russowi zadomowić się w miasteczku, i namówić go do powrotu do gry. I tak właśnie zaczyna się historia opowiedziana w "Niezbędniku Obserwatorów Gwiazd" - opowieści o dorastaniu, o rolach, jakie przychodzi nam odgrywać, i o tym, że możliwe jest pogodzenie się ze stratą, nieważne jak bolesną.

„Najczęściej nie wiemy "dlaczego". To prawda.”


No cóż, zacznę może od tego, że gdy sięgałam po tę książkę, kompletnie nie wiedziałam czego się spodziewać. O Matthew Quicku słyszałam już dawno temu (chyba nie ma osoby, która nie kojarzyłaby słynnego "Poradnika Pozytywnego Myślenia"), a po okładce i dużej czcionce wywnioskowałam, że zapewne będzie to lekka powieść o nastolatkach którą przeczytam w kilka godzin. Nic bardziej mylnego. Powieść Quicka to kawał literatury skłaniającej do refleksji, gdzie raczej trudno znaleźć jakiekolwiek rozpieszczona smarkacze. W Bellmont nikt nie ma łatwo.


Co do głównego bohatera, Finleya, nie mam zbytnio wyrobionego zdania. Nie miałam nic przeciwko temu, że książka jest opowiedziana z jego perspektywy, jednak McNanus często irytował mnie swoim brakiem asertywności i dość samolubnym nastawieniem. Finley to bez wątpienia jest dobrym człowiekiem cechującym się altruizmem, jednak mimo tego, mam wrażenie, że małomówny samotnik z nie najlepszą sytuacją rodzinną to motyw, który już gdzieś widziałam (np. Miles i Q z powieści Johna Greena). Natomiast Erin Quinn,  jego dziewczyna, to postać niemal całkiem wyblakła. Pomijając raczej ekstrawertyczną osobowość i to, że uwielbia spoufalać się z krewnymi Finleya, raczej ciężko przychodzi opisanie jej jakimikolwiek cechami. Romans między nią a Finleyem był dość... no cóż, bezpłciowy. 


Russ, czyli tytułowy Numer 21, to postać którą zdecydowanie polubiłam. Na początku był dość zabawny, twierdząc, że jest kosmitą z odległej galaktyki, przybyłym na ziemię by badać ludzkie emocje. Ogólnie, chyba wszystko w Russie było dość zabawne, a zwłaszcza, gdy zachowywał się jak kandydat do Wariatkowa. Nie chodzi jedynie o to, że był intrygującym bohaterem - Numer 21 ponadto był przyjacielski i lojalny w stosunku do swoich przyjaciół, Finleya i Erin. Może nie jest to odkrywcza kreacja, ale w dzisiejszej literaturze trudno o autentycznie bezinteresowne postacie.


„Pułapka? Chyba naoglądałeś się filmów – mówi dziadek. – Gdyby chcieli zrobić ci krzywdę, to przyszliby po ciebie do domu. Nie kupiliby ci biletu na pociąg, żeby załatwić cię w New Hampshire.”

Inne postacie są dość wyraźnie nakreślone, i jest to prawie niemożliwe do zrozumienia, że dziadek Finleya, bądź Wes, jego kolega, są zaledwie tworami wyobraźni Quicka. Może nie ma tu ich zbyt wiele, jednak jeśli już są, nie można im odmówić prawdziwości. Trudno mi stwierdzić, czy każdy z bohaterów to oryginalna kreacja, jednak z pewnością Finley, jego dziadek, Numer 21 lub Wes to bohaterowie  którzy na długo zapadają w pamięć. Po przeczytaniu kilku rozdziałów nietrudno zauważyć, że Finley skrywa różne sekrety - a konkretnie te, dotyczące swojej przeszłości. O tym, co się wydarzyło w jego życiu, dowiadujemy się dopiero pod sam koniec książki, co zdecydowanie było dobrym wyborem ze strony autora.


Pióro autora jest zdecydowanie lekkie. Język, jakim się posługuje jest przyjemny, młodzieżowy i nietrudny do ogarnięcia. Dzięki takiemu zabiegowi, małej ilości stron i dużej czcionce przez "Niezbędnik (...) można przeczytać w błyskawicznym tempie - ja akurat zaczęłam tę powieść wieczorem, a skończyłam w następne popołudnie (gdyby nie przerwy może nawet skończyłabym ją o wiele szybciej). Wprawdzie jest tu dużo o sporcie (koszykówka, a to oznacza masę terminów których w ogóle nie znam), ale skoro Finley i Russ grają w drużynie, trudno, żeby nie było tu nic o koszu. 

Pewnie zastanawiacie, się dlaczego ocena książki jest tak wysoka, skoro opisywałam tu tyle wad tej pozycji. Prawda jest taka, że nikt nie jest idealny, a "Niezbędnik Obserwatorów Gwiazd" to w gruncie rzeczy mądra i dobrze przemyślana książka. Myślę, że jest to pozycja idealna dla fanów pisarza, oraz osób, które lubią współczesne młodzieżówki poruszające trudne tematy. 

„Nie zawsze można wybrać rolę, jaką będzie się odgrywać w życiu, lecz cokolwiek by ci się trafiło, dobrze tę role grać najlepiej, jak się potrafi(...)”

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz