środa, 16 października 2013

{014} Baśniarz - Antonia Michaelis

Baśniarz - Antonia Michaelis
Tytuł: Baśniarz
Tytuł oryginalny: Der Märchenerzähler
Autor: Antonia Michaelis
Liczba stron: 470
Seria: -
Wydawnictwo Dreams
Ocena: 2/10

JEGO USTA BYŁY ZIMNE JAK ŚNIEG, ale biło z nich ciepło jedwabnej czerwonej tkaniny, tkaniny z pokładu statku. Poczuła jego język i pomyślała o wilku. „A jeśli to prawda? Jeśli ta baśń jest prawdziwa? Pocałunek i śmiertelne ugryzienie w kark. Wszystko się zgadza. Co, jeśli właśnie całuję mordercę?”. Anna i Abel – historia miłości, rozwiewająca wszelkie wątpliwości.

ABEL TANNATEK, outsider, wagarowicz, handlarz narkotykami. Mimo to Anna zakochuje się w nim do szaleństwa, gdyż wie, że Abel ma jeszcze inne oblicze: łagodnego, smutnego baśniarza, opiekującego się młodszą siostrą. Niezwykła opowieść, którą snuje Abel, fascynuje Annę do tego stopnia, że dziewczyna nie może o niej zapomnieć. Granica między rzeczywistością a fantazją stopniowo się rozmywa. A jeśli jej fabuła wcale nie jest fikcją i obawy Anny są uzasadnione? Ten, którego kocha, może okazać się równocześnie jej największym wrogiem…
 

Kupiłam tę książkę dosyć dawno, i przez długi czas nie chciało mi się jej przeczytać. Wzięłam ją do ręki dopiero gdy nie miałam już nic lepszego do czytania, i okazuje się że nawet gdybym jej nie przeczytała, nie straciłabym wiele. 

Główną bohaterką powieści jest Anna. Prosta dziewczyna jak każda inna, naiwna i głupia jak but, uważająca się za ucieleśnienie dobra. Przez cały czas irytowała mnie jej nieporadność, głupota i brak jakiejkolwiek odwagi. Po prostu taka Mary Sue, Bella Swann i Kelsey z Klątwy Tygrysa, wszystkie upchnięte w pakiecie. Abel, jej chłoptaś, na początku zapowiadał się ciekawie, jednak panna Michaelis zrobiła z niego psychopatycznego mordercę i degenerata. Anna nie kocha GO, jedynie swoje idealne wyobrażenie o nim, co tylko świadczy o jej płytkości. 

„Czasami powinno się pomyśleć o śmierci - powiedział. Większość ludzi za mało o tym myśli. A potem, kiedy śmierć do nich przychodzi, jest już za późno. Wtedy nie mają już czasu na rozmyślania...”

Cała "akcja" ciągnie się niemiłosiernie, niczym mucha w smole. Niektóre, nudne fragmenty przeskakiwałam by przejść do momentu gdy wreszcie coś się dzieje. Wszyscy bohaterowie, ten cały Magnus i inni których imion nie zapamiętałam, są nudni jak flaki z olejem, wycięci przez Antonię Michaelis z jakiejś gazety i wklejeni do tej powieści. Język autorki jest straszliwie trudny do przebrnięcia, i dla mnie była to prawdziwa udręka. 
„- Co ci leży na sercu? - Nic - odpowiedziała i po chwili dodała: - Świat. (...) - Tak - odparł Magnus. - Tak wyglądasz, jakby świat leżał ci na sercu.” 

Mój boże, najgorsza jest końcówka. Andzia i Abel najpierw się migdalą, a potem, gdy policjanci wkraczają do domu, Abel bierze pistolet i strzela sobie w łeb. Widać że autorka poszła na łatwiznę, wymyślając tanie zakończenie mające upodobnić parę do Jacka i Rose z Titanica. Potem na dodatek Anna jak gdyby nigdy nic wraca sobie do normalnego życia. 

Podsumowując, nie polecam tej powieści, jednak jeśli ktoś lubi łzawe romansidła a la Zmierzch, może sobie przeczytać Baśniarza. Bez obrazy, dla miłośników prozy Michaelis, ale mi ta lektura w żadnym razie nie przypadła do gustu. 

Ocena: 2/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz