wtorek, 4 marca 2014

{037} Szklany Tron - Sarah J. Maas



„-Masz straszne blizny-rzekł cicho. Zabójczyni oparła dłoń na biodrze i podeszła do drzwi garderoby. - Wszyscy nosimy blizny, Dorian. Jedyna różnica polega na tym, że moje są bardziej widoczne od innych.”

Celaena Sardothien to osiemnastoletnia zabójczyni, skazana na spędzenie reszty życia w kopalniach soli w Endovier. Wszystko się zmienia, gdy do Endovier przybywa książę Dorian, dziedzic tronu Adarlanu, by prosić Celaenę o wzięcie udziału w królewskim turnieju, mającym wyłonić najlepszego kandydata na królewskiego zabójcę. Pod okiem dowódcy straży, dziewczyna rozpoczyna przygotowania do niebezpiecznego starcia z najlepszymi wojownikami Imperium. Dochodzi jednak do niemałych komplikacji: ginie jeden z uczestników, potem kolejny. A młodociana zabójczyni będzie musiała odkryć co za tym stoi.

Podchodząc do Szklanego Tronu, miałam dość wysokie wymagania co do tej powieści. Na Goodreads została umieszczona w kategorii "high fantasy", wysokiego fantasy, więc ja, głupia, sądziłam, że może trzymać poziom takich sag jak Pieśń Lodu i Ognia. Jednak, drogie dzieci, tak wcale nie jest. W porównaniu z innymi, lepszymi seriami, Szklany Tron wypada niezwykle słabiutko.


„Światło i mrok. Życie i śmierć. Gdzie jest moje miejsce?”

Maas niby wykreowała tutaj zmyślony świat, w którym ma się rozgrywać akcja - w krainie Erilea - informacji i legendariów jest jednak tyle co nic. Gdzieniegdzie są jakieś mgliste wzmianki na temat dalekich krańców Erilei, oraz pierwszych władcach Adarlanu. Poza tym, akcja praktycznie dzieje się jedynie w Riftholdzie, nigdzie indziej nie licząc kopalni w pierwszych kilku rozdziałach. Nic. Nada. Zero rozbudowywania Erilei, ani w sensie chronologicznym, ani geograficznym.

Jak zapewne już wiam wiadomo, główną bohaterką niniejszej powieści jest Celaena Sardothien. Dziewczątko ledwo ukończyło osiemnaście lat, a już zyskała tytuł najlepszej zabójczyni świata. Coś tu nie halo, prawda? Wiem, że autorka próbowała wykreować jej postać na wzór zabójczej twardzielki która zabija każdego jak leci, jednakże średnio jej to wyszło. Okej, Celaenę momentami dało się tolerować, ale wcale nie zachowywała się jak profesjonalna killerka. Ktoś podrzuca jej do komnaty worek cukierków? Pochłania wszyściuteńko, nawet nie zastanawiając się, czy nie są przypadkiem zatrute. Do tego bez przerwy narzekała na mokre buty, brak sukien lub złą fryzurę. Po prostu nie cierpię, gdy żeńskie bohaterki zachowują się jak pustogłowe lale. Niektóre jej sarkastyczne wypowiedzi były dość udane, aczkolwiek całokształt jej postaci wydał mi się strasznie płytki. I wnerwiający.


"Romans" między Celaeną a Chaolem i Dorianem jakoś mnie nie urzekł. Sarah J. Maas dała nam do zrozumienia, że w następnych tomach możemy się spodziewać trójkątu miłosnego. Ja natomiast będę się modlić, żeby jak najszybciej wycofała się z tego pomysłu. Nie cierpiałam Doriana Havilliarda, głównie dlatego, że był super przystojniakiem i kobieciarzem. Tak naprawdę niby chciał znaleźć prawdziwą miłość, ale przecież jak można tego dokonać bez bliższych kontaktów z każdą dziewczyną w królestwie? Chaol już był nieco lepszy, nawet jeśli był gburem. Przynajmniej nie nadskakiwał nad Celaeną jak głupi, i chyba jako jedyny w tym zamku. Nehemii nie polubiłam. Wydała mi się być niezwykle rozpieszczoną księżniczką o wrednym charakterze.

Antagoniści, czyli ci żli nie byli szczególnie rozbudowanymi postaciami, podobnie jak bohaterowie wyżej wspomniani. Cain, Książę Perrington oraz Kaltain Rompier byli okropnie płytcy, jednowymiarowi i do tego irytujący jak nie wiem co. Tak naprawdę nie stanowili żadnego, prawdziwego zagrożenia, a zamiast tego byli bandą nieudolnych gamoni, którym snucie diabolicznych spisków dość kiepsko wychodzi. 



„Mam mózg po to,aby osądzać i budować opinie.” 

Nie cierpię chwytów marketingowych, porównujących różne książki do Igrzysk Śmierci lub Gry o Tron. Przede wszystkim, Szklany Tron i Igrzyska łączy tylko element turnieju. Cała reszta jest diametralnie inna, a powiastka pani Maas nie dorasta genialnym Igrzyskom do pięt, więc nie wiem, skąd u wydawców takie pomysły. Fabuła nie była zbytnio oryginalna, bez rewelacji. O wiele bardziej podobał mi się pierwotny zarys fabuły w The Queen of Glass, pierwowzorze powieści z Fanfiction.net, w którym Celaena miała zamordować rodzinę królewską Wendlyn, wroga Adarlanu, w zamian za wolność. A tutaj cały ten jarmark z turniejem na życie i śmierć był dość naciągany. Wiadomo było od samego początku kto wygra, więc raczej nie można liczyć na zapierający dech w piersi zwrot akcji. Na początku autorka poświęciła wątkowi turnieju nieco opisów, potem jednak zaledwie streściła przebieg następnych rund. Tak więc, do arcydzieła bardzo daleko. 

Język autorki sprawiał, że powieść nie była zbytnio trudna w odbiorze. Słownictwo pani Maas ani sposób składania zdań nie zachwyca ani kunsztem, ani bogactwem słów, można jednak nieco się odprężyć przy tej lekturze. 


Podsumowując moje wrażenia po tej lekturze, nie było tutaj ani zachwytu, ani uczucia niedosytu. Mam nadzieję, że autorka nieco się zrehabilituje w kolejnej części serii, Koronie w Mroku (patrząc na oryginał, powinno być "Korona Północy", jednak nie jest to zbytnio prawdopodobne. Jest to może moja subiektywna opinia, ale nie polecam nikomu kupować tej książki. Ja się rozczarowałam, i założę się, że wiele osób miało podobne odczucia. Ale no cóż, o gustach się nie dyskutuje.


Ocena: 4/10

Szklany Tron  Korona w Mroku   Heir of Fire

Tytuł: Szklany Tron
Tytuł oryginalny: Throne of Glass
Autor: Sarah J. Maas
Seria: Szklany Tron #1
Liczba stron: 520
Wydawnictwo Uroboros
Ocena: 4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz