wtorek, 18 marca 2014

{050} Klątwa Tygrysa. Wyprawa - Colleen Houck

Klątwa tygrysa. Wyprawa - Colleen Houck
Tytuł: Klątwa Tygrysa. Wyprawa
Tytuł oryginalny: Tiger's Voyage
Autor: Colleen Houck
Seria: Klątwa Tygrysa (3/4)
Liczba stron: 
Wydawnictwo Otwarte
Ocena: 2/10


Dziewiętnastoletnia Kelsey Hayes z pomocą dwóch braci, Kishana i Rena, zdobyła już złoty owoc oraz magiczną chustę. Zostały już tylko dwa artefakty do odnalezienia, jednakże sytuacja ani trochę nie ostygła. Po uwolnieniu z rąk czarnoksiężnika Lokesha Ren stracił pamięć - w ogóle nie pamięta Kelsey, a każdy jej dotyk sprawia mu niewyobrażalny ból. Czarodziej planuje zdobyć dwa fragmenty magicznego amuletu, za pomocą którego będzie mógł zniszczyć obu książąt i zyskać niewyobrażalną potęgę. Kelsey tymczasem próbuje na nowo rozkochać w sobie Dhirena, jednakże Kishan, jego młodszy brat, nie odstępuje jej na krok i wcale nie próbuje ukrywać swoich uczuć. Którego z nich wybierze, i czy klątwa zostanie wreszcie złamana?


Sama nie wiem, co w ogóle strzeliło mi do głowy, żeby kupować trzeci tom beznadziejnej sagi Colleen Houck. Jeśli sama "Klątwa" była taka sobie, a "Wyzwanie" dość mizerną lekturą, pod względem koszmarności "Wyprawa" bije je obie na głowę. Zapamiętajcie sobie, dobrzy ludzie, by nigdy nie oceniać książki po okładce. Ładna szata graficzna wcale nie gwarantuje fascynującej lektury. 

„-Dla wielu miłość jest jak moneta: ma dwie strony. Może dodać sił lub osłabić, wzbogacić lub zubożyć. Odwzajemniona sprawia, że wznosimy się w przestworza, zachwyca nas, ożywia i czyni pięknymi. Kiedy ktoś podepcze naszą miłość, jesteśmy słabi, zranieni i pełni żalu.”

Tutaj z akcją jest już nieco lepiej, nawet jeśli Kelsey kontynuuje swoje Dhirenowe kwilenie. Przez większość książki przygód jest dość sporo, i oprócz motywów zaczerpniętych z indyjskiej mitologii, widoczne są tu również elementy kultur wschodnich. Jeśli autorka chciała wzbudzić mój podziw na wzmiankę o magicznej chustce do nosa, nie udało jej się. Podobnie jak wcześniej potoczyła się sprawa z zaczarowanym mango, podejrzewam, że w następnej części owym magicznym przedmiotem będzie but lub parasolka. Jednakże większość książki wcale nie opisuje przygód ze smokami - ta niewielka ilość akcji to rzadkość, jeśli chodzi o panią Houck i jej marionetki. Większość opisów na temat posiłków i ubrań jest całkowicie zbędna. Bohaterowie nie robią prawie nic oprócz siedzenia sobie na mega wypasionym jachcie, opalając się i taplając w basenie. Nie ma to jak wakacje!

Szczyt oryginalności. Osoby, które są na czasie, jeśli chodzi o kulturę popularną, od razu zauważą, że pani Houck wepchnęła do swojej powieści wszystko, co ostatnio najmodniejsze. Igrzyska Śmierci weszły do kin? Świetnie! Wykorzystajmy więc wątek z Kosogłosa, może nikt się nie skapnie! Albo, żeby nie było nudno, zróbmy z Kelsey damskiego Thora. 

„- Zawsze byłaś taką upartą, ślepą, bezmyślną dziewczyną? - Czyżbyś nazwa mnie głupią? - Owszem, tyle że w nieco bardziej poetycki sposób!”

Kelsey nadal pozostała na pierwszym miejscu na mojej liście najgorszych bohaterek książkowych. Choć tutaj nie ma już takiej ilości utyskiwania i kwilenia jak w "Wyzwaniu", dziewczyna nadal nie potrafi sobie poradzić z żadnym niebezpieczeństwem, choć, o dziwo, z zadziwiającą łatwością przychodzi jej oszukiwanie smoków, które ponoć są pradawnymi istotami o wielkiej mądrości, a w rzeczywistości głupiutkimi jaszczurkami. A wisienka na torcie? Pod sam koniec powieści, Kels pozwala się porwać zbirom Lokesha, pod pretekstem próby "ratunku" Kishana i Rena. Cóż za niebywała odwaga, doprawdy!


Ren. Ren. Ren. Nigdy nie spotkałam się jeszcze z tak zaborczym i pyszałkowatym dupkiem, umawiającymi się z prymitywnymi formami życia o tlenionych blond włosach i różowych minispódniczkach. Choć dobrze wiedział, że dotyk Kelsey sprawia mu ból, postanowił sobie, że skoro on nie będzie jej chłopakiem, to nikt nim nie będzie. Panna Hayes nawet nie wolno ściąć sobie włosów bez jego pozwolenia, a krótka rozmowa z nauczycielem nurkowania to dla naszego książątka niewątpliwa zdrada.



Jeśli jest jakaś postać, której serdecznie nienawidzę, na pewno jest to Ren. Kishan już był nieco lepszy, choć on również ma w zwyczaju traktować dziewczynę swojego brata jak wielbłąda i bezwstydnie ją nękać. Do tego był ckliwą kopią Jacoba za Zmierzchu, nieomieszkującą czasem uratować dziewczynie życie, na zmianę z Renem. 

„Wiem, co to znaczy odstawać od normy, ale jeśli dziesiątki lat spędzonych w cyrkach czegoś mnie nauczyły, to tego, że normalność to złudzenie. Każdy człowiek jest wyjątkowy. Normalność to coś, czego większość ludzi nigdy nie dozna.”

Sytuację ratowały jedynie momenty ze smokami, oraz drugoplanowi bohaterowie. Dość polubiłam pana Kadama (mimo jego wiedzy tak obszernej, jak zasoby wikipedii), Nilimę, jego wnuczkę, oraz Jasona, instruktora nurkowania. Szkoda, że było tu ich tak mało. 

Choć ani trochę nie rozumiem fenomenu tej książki, całość czytało mi się całkiem nieźle, jako nieobowiązującą lekturkę na nudne popołudnie. Jest tu oczywiście pełno absurdów i niedociągnięć, aczkolwiek niewymagającemu miłośnikowi paranormalnych romansów seria zapewne przypadnie do gustu, w mniejszym lub większym stopniu. Szkoda, bo gdyby Colleen Houck była lepszą pisarką, "Klątwa Tygrysa" mogłaby być naprawdę dobrą powieścią. Tymczasem, jak sami widzicie, jest to kolejny żałosny przykład niewykorzystanego potencjału. 

Ocena: 2/10

Klątwa Tygrysa Wyzwanie Wyprawa Przeznaczenie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz