poniedziałek, 10 marca 2014

{044} Rycerz Siedmiu Królestw - George R.R. Martin

Rycerz Siedmiu Królestw - George R. R. Martin
Tytuł: Rycerz Siedmiu Królestw
Tytuł oryginalny: The Knight of the Seven Kingdoms
Autor: George R.R. Martin
Seria: Pieśń Lodu i Ognia #0.1
Liczba stron: 355
Wydawnictwo Zysk i S-KA
Ocena: 5/10
„Ten, kto tańczy ze smokami, musi się liczyć z tym, że spłonie.”
Każdy miłośnik fantastyki na pewno słyszał o Pieśni Lodu i Ognia George'a R.R. Martina, który z rozmachem, podobnym do tego Tolkienowskiego, stworzył ogromny, zbudowany od podstaw świat, w którym dworskie intrygi i walki o władzę to główny temat rozgrywających się tam wydarzeń, a od 2011 na motywach sagi powstał serial, "Gra o Tron". Kiedy dowiedziałam się, że wydawnictwo Zysk i S-Ka postanowiło wydać trzy opowiadania Martina w jednym tomie, wręcz nie posiadałam się z radości. 

Akcja "Rycerza Siedmiu Królestw" dzieje się jakieś sto lat przed wydarzeniami z Pieśni, jeszcze za czasów panowania Smoczych Królów, w tym Daerona Drugiego i Aerysa Pierwszego, tak więc osoby, które kojarzą mniej więcej szlacheckie rody z książki, bądź z serialu, napotkają mnóstwo znajomych nazwisk - Lannister, Baratheon, i przede wszystkim Targaryen, gdyż to właśnie członkowie tego rodu pojawią się na stronach tej powieści, a niektórzy z nich zostali wcześniej wzmiankowo wymienieni w Sadze. 

Głównym bohaterem i trzecioosobowym narratorem jest Dunk, młody rycerz, a w przyszłości Duncan Wysoki, królewski gwardzista. Chłopak pochodzi ze slumsów Królewskiej Przystani, i jako chłopiec został przygarnięty przez wędrownego rycerza, a w końcu - sam dostąpi tego zaszczytu, kilka dni przed pierwszym opowiadaniem. Zaskoczyło mnie przede wszystkim to, że pod koniec lektury Dunk nadal żył (co jest dość niepodobne do Martina, który jak widać uwielbia zabijać swoje postacie). Na samym początku jest on dość nieśmiały i wycofany, głównie przez swoje mało chwalebne pochodzenie, brak dobrej zbroi i majątek w postaci dwóch koni w podeszłym wieku. Czasem irytował mnie swoim zachowaniem, oraz pewnymi cechami charakteru - naiwnością, szybkim czerwienieniem się i pechem - za każdym razem gdy miał okazję stanąć do walki, kończyło się to utratą przytomności. Reszta postaci, z wyjątkiem Jaja (giermka Dunka i późniejszego Aegona V Targaryena, który zaskarbił sobie moje uznanie swoją niewyparzoną gębą i zapalczywym charakterem) nie zabawia na kartach powieści zbyt długo, i zamiast tego przewija się epizodycznie, zwykle nie więcej niż w jednym opowiadaniu. Ponieważ autor tym razem postanowił uczynić narratorem jedną postać, nie dwadzieścia, łatwiej jest skupić się na toku akcji. 

„Aerion to prawdziwy potwór. No wiesz, uważa się za smoka w ludzkiej postaci. Dlatego tak się wściekł na to przedstawienie. Szkoda, że nie urodził się Fossowayem. Wtedy myślałby, że jest jabłkiem, i wszystkim nam żyłoby się znacznie bezpieczniej.”

Niestety "Rycerz" nie urzekł mnie w takim samym stopniu jak Pieśń Lodu i Ognia. Tutaj przede wszystkim autor zaserwował nam nieustające wędrówki, turnieje rycerskie i walki na miecze, czyli rzeczy, o których nie za bardzo lubię czytać, i ledwie przebrnęłam przez te fragmenty. Podczas gdy w sadze mamy do czynienia z intrygami, smokami oraz czarną magią, w "Rycerzu Siedmiu Królestw" nie pojawiają się żadne nadnaturalne stworzenia bądź zjawiska, i gdyby nie fakt, że powieść została osadzona w zupełnie innym świecie, z własnymi nazwami, rodami i zwyczajami, byłabym skłonna uwierzyć, że czytam powieść historyczną o średniowiecznej Europie. 

Styl, w jakim książka jest napisana, jest prosty i dość lekki, aczkolwiek nie brakuje tu średniowiecznych zwrotów typu siennik, nagolennik lub kopia. "Rycerz Siedmiu Królestw" nie jest tak pretensjonalny jak "Saga Lodu i Ognia", krwi i wulgaryzmów jest tu dużo mniej, dzięki bogu. 

Jedno też muszę Martinowi przyznać; facet wie, jak zaskoczyć czytelnika niespodziewanymi zwrotami akcji. Niejednokrotnie przewracałam kartki z zapartym tchem, a kolejne wydarzenia całkowicie odbiegały od moich przewidywań. Jedyną rzeczą, która była nieunikniona, to (prawie) szczęśliwe zakończenia pod koniec każdego z opowiadania. Może i nie obyło się bez kilku śmierci mniej znaczących bohaterów, tutaj jednak Dunk i Jajo zadziwiająco łatwo wychodzą z każdej opresji obronną ręką. 

„Zdrada... to tylko słowo. Kiedy dwaj książęta walczą ze sobą o krzesło, na którym tylko jeden z nich może usiąść, zarówno wielcy lordowie, jak i prości ludzie muszą wybierać. Po bitwie zaś zwycięzców okrzykuje się wiernymi i lojalnymi ludźmi. Natomiast ci, którzy przegrali, będą od tej pory znani jako buntownicy i zdrajcy.”

Nie ciągnąc już tego dłużej, chciałabym powiedzieć, że "Rycerz Siedmiu Królestw" to idealna pozycja dla fanów "Pieśni Lodu i Ognia", niewymagających czytelników, oraz osób lubujących się w rycerskości, a ponadto nie wymaga wcześniejszego zapoznania się z Sagą. 

Ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz