piątek, 14 marca 2014

{046} Syrena - Tricia Rayburn

Syrena - Tricia Rayburn
Tytuł: Syrena
Tytuł oryginalny: Siren
Autor: Tricia Rayburn
Seria: 1/3
Liczba stron: 360
Wydawnictwo Dolnośląskie
Ocena: 5/10


„Woda potrafi zmieniać kierunek, nabierać rozpędu i bez ostrzeżenia porywać cię za horyzont.”


Vanessa Sands myślała, że będą to najnormalniejsze w świecie wakacje. W końcu jak mogła się spodziewać, że pewnego dnia ciało jej siostry, Justine, zostanie wyrzucone na brzeg, dzień po ich kłótni. Niektórzy myślą, że to samobójstwo, inni, że nieszczęśliwy wypadek. Vanessa wie jednak, że jej siostra nigdy nie byłaby zdolna do czegoś takiego, a wkrótce w nadmorskim miasteczku dochodzi do serii podobnych "wypadków" - a każda z tych osób zostaje znaleziona na plaży, z zastygłym uśmiechem na ustach. A Vanessa, świadek wielu osobliwych sytuacji, będzie musiała zdać sobie sprawę z istnienia istot, o których nigdy wcześniej nie śniła.


Syreny to nadal motyw rzadko wykorzystywany w literaturze młodzieżowej i paranormalnych romansach, całkowicie zalanych przez tabuny wampirów, aniołów i tym podobnych dziwadeł. Tak więc skuszona piękną, zielono-turkusową okładką i syrenią obietnicą, nie mogłam nie zapoznać się z powieścią Tricii Rayburn.

Tak naprawdę owych morskich stworzeń jest tu bardzo mało, wręcz jak kot napłakał. Akcja ciągnęła się niemiłosiernie długo, przez wiele stron opisując codziennie życie Vanessy i jej pobyt w miasteczku, dzięki czemu strasznie męczyłam się przy tej lekturze. Na szczęście, po jakichś dwustu stronach akcja nabiera tempa i czytelnik od razu doznaje przebudzenia. 

„Pomógł mi myśleć o mroku - nie jak o czymś, czego trzeba się bać, ale jak o czymś, co sprawia, że jasność nabiera intensywności.”

Główną bohaterką i narratorką jest wyżej wspomniana Vanessa Sands, siedemnastolatka, które niedawno straciła starszą siostrę. Może i nie jest to najoryginalniejsza postać świata, Nessa ma dość wyraźnie nakreślony charakter. Widać, że trudno jest się jej pogodzić ze stratą siostry, której cień wciąż pada na nią. Rzekome głosy siostry, które słyszała panna Sands były dość... dziwne, i nawet pod sam koniec lektury nie mogłam dokładnie rozgryźć czym dokładnie miały to być. Inne postacie również były dość dobrze scharakteryzowane, i raczej dało się je polubić, co jest dużym plusem. 

Miłość, ach miłość. Jak w każdym utworze typu YA, nie może zabraknąć tu romansu, najlepiej z mega przystojniakiem w roli głównej. W "Syrenie" tak zwanym adoratorem Vanessy można było nazwać Simona, jej dawnego kolegę z dzieciństwa, spędzonego w rodzinnym domku letniskowym nad morzem. Sama nie wiem jak dokładnie odebrałam całe te "uczucie" między tą dwójką, rozwijające się dość powoli, a nabierając prędkości w późniejszym czasie. Simon nie był napuszonym przystojniaczkiem, za co jestem bardzo wdzięczna, i był raczej sympatyczną postacią. Aczkolwiek, ten pairing jakoś specjalnie mnie nie urzekł, i odebrałam go neutralnie. Po prostu - chłopak i dziewczyna spotykają się po latach i zakochują, bez rewelacji. 

„Pod oczami mam, co prawda,worki wielkie jak torby z tygodniowymi zakupami dla siedmioosobowej rodziny, ale poza tym czuję się świetnie.”

Okej, język pani Rayburn jest niby lekki i młodzieżowy, jednakże momentami wydaje się być toporny. Jak dla mnie, autorka mogła mniej skupić się na perypetiach Vanessy związanych z kelnerowaniem, a bardziej zgłębić wątek zabójstwa Justine i tajemniczych syren, które w końcu odgrywają tu dość ważną rolę. Choć początek i większa część powieści mogą wydawać się koszmarnie nużące, końcówka zaskakuje obietnicą kolejnych tajemnic, mających się rozwikłać w kolejnych tomach trylogii. 

Muszę również wspomnieć o zachwycającej oprawie graficznej wydawnictwa Dolnośląskiego. Dawno nie widziałam tak prostej i ładnej okładki, bez zbędnych reklam rzucających się w oczy. Turkus i jasna zieleń dobrze ze sobą współgrają, nadając jej morskie tony, a każdy rozdział ozdabia grafika imitująca wodorosty.

"Syrena" to dość lekka i przyjemna w odbiorze pierwsza część trylogii, nawiązująca do europejskiej mitologii, a konkretnie do syren. Może nie jest to epickie mistrzostwo świata, ale też nie kompletna porażka. Wielbicielom mitycznych stworzeń oraz Małej Syrenki na pewno w jakimś stopniu powieść Tricii Rayburn przypadnie do gustu, choć bardziej wymagający czytelnicy mogą znaleźć w niej kilka wad. 

„Nie rozumiem, jak można wejść do wody tak głęboko, by pod stopami nie czuć dna, nie zanurzając przy tym głowy...a tak naprawdę to nie rozumiem, jak można z własnej woli wejść do wody, która może cię porwać i wciągnąć pod powierzchnię, gdy tylko dotknie kostek.”

Ocena: 5/10

Syrena | Głębia | Mroczna Toń

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz