niedziela, 23 marca 2014

{054} Cisza - Becca Fitzpatrick

Cisza - Becca FitzpatrickTytuł: Cisza
Tytuł oryginalny: Silence
Autor: Becca Fitzpatrick
Seria: Szeptem (2/4)
Liczba stron: 395
Wydawnictwo Otwarte
Ocena: 4/10

„Jesteś moja, Aniele. I nie pozwolę, by cokolwiek to zmieniło.”

Nora budzi się na cmentarzu, nie pamiętając ostatnich pięciu miesięcy. Okazuje się, że dziewczyna była przetrzymywana w nieznanym miejscu przez kilka tygodni, gdzie prawdopodobnie straciła pamięć. Nora Grey próbuje dowiedzieć się kto za tym stoi, co wcale nie jest łatwe. Matka dziewczyny staje się nadopiekuńcza i spotyka się z Hankiem Millarem, ojcem dziewczyny, której Nora nienawidzi z całego serca. Vee, jej najlepsza przyjaciółka również ją okłamuje, i Nora wie, że może ufać jedynie Scottowi, przyjacielowi z dzieciństwa i nefilowi. Dziewczyna od czasu do czasu miewa przebłyski dawnych wspomnień, w tym - magnetycznej czerni. Chcąc dowiedzieć się prawdy, Nora naraża się na niebezpieczeństwo, a z opresji ratuje ją niejaki Jev, a jak się okazuje Patch. Oboje będą musieli przywrócić Norze pamięć sprzed porwania i zapobiec zbliżającej się wojnie między nefilami a upadłymi aniołami. 


Silence (Hush, Hush, #3)
Pierwsze dwie części serii pani Fitzpatrick przypadły mi do gustu mimo oklepanego tematu i dość dupkowatego głównego bohatera. I niestety, "Cisza" wcale mi się nie spodobała. Chyba nie zliczę powieści, w których główna bohaterka traci pamięć, a zwłaszcza wspomnienia dotyczące jej chłopaka. I tym razem autorka nie mogła nie ominąć tego schematu. Ogólnie mówiąc, wszystko tu jest do bólu przewidywalne i jeśli szukacie w powieści jakiejkolwiek oryginalności, to nie ten adres.

„Prawda jest straszna, ale niewiedza jeszcze gorsza.”

Przez "Ciszę" było mi strasznie trudno przebrnąć głównie za sprawą nużącej i rozwlekłej fabuły. Przez większość lektury nie dzieje się nic ciekawego. Nora co rusz popełnia bezmyślne decyzje, przed którymi ją ostrzegano, a potem robi z siebie ofiarę. Język autorki tym bardziej nie powala na kolana swoją niby młodzieżową prostotą, charakterystyczną dla "literatury" masowej.

Nora, główna bohaterka, była niezmiernie irytująca, zwłaszcza w tym tomie. Dziewczyna na zmianę żałośnie kwiliła i błagała o ratunek, by w następnej chwili bić ludzi krzesłami i pyskować im w twarz. Dodatkowo, nawet po stracie pamięci szalała na punkcie Patcha i oczywiście nie mogłaby nie mieć przebłysków tej całej "magnetycznej czerni".  Tak jak w poprzednich tomach nie cierpiałam Patcha, tutaj nie był już taki zły. Widać, że z manipulującego kobieciarza, którego tak znienawidziłam, zmienił się w troskliwego, nieco nawet ckliwego faceta. W przeciwieństwie do dwóch ostatnich części, nasz Jev był zadziwiającym sztywniakiem i łatwiej już byłoby wycisnąć wodę z kamienia niż z tego anioła jakiś żart, którymi tak chętnie wcześniej sypał. 

„Chodzi o zasadę. Nie ufam Ci, bo nigdy nie dałaś mi powodu, by Ci ufać. Skoro chcesz, żebym Ci uwierzyła musisz udowodnić że mogę Ci wierzyć "

Tyla (Niekam nė mur mur, #3)
Cały ten ich wątek miłosny tak sobie mi się spodobał, może dlatego, że gdy tylko Nora i Patch się spotykali, od razu się całowali ile wlezie, a nawet przy świadkach. Nie brzmi to jak lekka przesada? Może i pani Fitzpatrick "starała" się urzec czytelników paranormalnym romansem, ale w efekcie stworzyła parę napalonych nastolatków. Nie cierpię, gdy facet jest przedstawiony jako zacny przystojniaczek o boskiej klacie, a dziewczyna jako brzydkie kaczątko. Patch jakoś nie ma problemów z chwaleniem się swoim kaloryferem i fajnymi skrzydełkami. A Nora, a jakże, bez przerwy utyskuje jaka to z niej niezdara i nieustannie wychwala swojego boya ponad wszystkie świętości. Cud, miód i orzeszki normalnie. 

Inne postacie również nie powalały na kolana. Wcześniej udało mi się polubić Vee za jej poczucie humoru i niebanalny styl bycia, tutaj jednak zmieniła się w zasmuconą kwokę, która bez przerwy łaja Norę i co rusz ją okłamuje, podobnie jak jej matka. Jakoś żadnej z nich nigdy nie przyszło do głowy, by powiedzieć jej, że miała chłopaka, którego bardzo kochała. Patch również nie kwapił się, by wyznać to Norze, zasłaniając się bzdurami typu "kocham cię tak bardzo, że odejdę i pozwolę ci zapomnieć". Jedynym bohaterem, którego polubiłam był Scott Parnell, przyjaciel z dzieciństwa Nory. I choć jak każdy osobnik płci męskiej w tej książce również leciał na Norę, jako jedyny wywoływał u mnie jakieś pozytywne odczucia. 

„Czy ja wyglądam na wakacyjnego kochasia?”

Tăcere (Hush, Hush, #3)Wracając do akcji i fabuły, Becca Fitzpatrick strasznie tu namieszała i próbując być oryginalna, narobiła tyle bałaganu, że aż sama się w tym wszystkim poplątała. Wątki zostały poprowadzone w strasznie dziwaczny sposób, zwłaszcza jeśli spojrzy się na epilog. Jak już wspomniałam, akcja kuleje przez 3/4 książki, i dopiero pod sam koniec autorka postanowiła już dalej nas nie męczyć. Poza tym, cała seria aż roi się od licznych nieścisłości i niedomówień. Jakoś sobie nie wyobrażam, by wszystkie upadłe aniołki i nefilimy sprowadziły się do jednej mieściny, obierając sobie akurat Norę na celownik. 

Generalnie, cały cykl "Szeptem" to czytadła jakich mnóstwo na rynku, głównie zawdzięczając to okropnemu stylowi autorki i przesadzonymi postaciami. I jeśli kogoś urażę tymi słowami, trudno, ale cieszę się, że to już prawie koniec tego bałaganu. Biorąc pod uwagę dość dobry poziom pierwszych dwóch tomów, autorka pewnie stwierdziła, że za trzeci i tak zgarnie mnóstwo kasy i nie warto się zanadto wysilać. 

Ocena: 3/10


Szeptem  |  Crescendo  |  Cisza  |  Finale

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz